środa, 29 lutego 2012

1. Hello UK!



Wysiadłyśmy z samolotu stawiając pierwszy krok w nowe życie. Marzyłyśmy o tym od paru dobrych lat, spędzałyśmy noce nad książkami - w końcu się udało. Wzięłam głęboki oddech angielskiego powietrza. Ruszyłyśmy przed siebie bez słowa. Byłyśmy otumione euforią. Weszłyśmy do budynku lotniska aby odebrać bagaże, przy okazji zahaczając o kawiarnie.
- Marcelina, dalej nie mogę w to uwierzyć. Dostałyśmy się na UCL, mamy mieszkanie i załatwioną pracę. W końcu jesteśmy tu, gdzie nasze miejsce..
- Idziemy to dzisiaj uczcić! Zalejemy się w trupa
- U Ciebie o to akurat nietrudno hahah 
Marcelina zrobiła obrażoną buźkę. Po chwili zadzwonił do niej telefon. To był jej chłopak, Tomek. Byli razem jeszcze od czasów gimnazjum. Zabawna historia, Tomek napisał do niej po tym, jak go zaczepiłam po pijaku z profilu Marceliny na portalu społecznościowym, dobre czasy. Otworzyłam mojego mac'a, zalogowałam się na facebooka. Przez chwilę wróciłam myślami do Szczecina, mojego miasta rodzinnego, do ludzi, przede wszystkim do tych, którzy za czasów gówniary niszczyli mi życie. Uśmiechnęłam się pod nosem na myśl o tym, jak teraz zasuwają w kebabie. 
- Znowu pytał się czy nie jesteś głodna i nie boli Cię główka? - spytałam przyjaciółki kiedy spostrzegłam, że chowa telefon do torebki.
- Daj mu już spokój!
- Żartuję przecież, kocham was - poczochrałam przyjaciółkę po jej długich kasztanowych lokach.
Wsiadłyśmy do autobusu który zawiózł nas na przedmieścia Londynu, po czym wsiadłyśmy do metra dojeżdżając do Highgate. Przed wejściem do domu spaliłyśmy papierosa.
- Ciekawe jak dzieciaki na uczelni i nauczyciele. Słyszałam że nasz profesor psychologii to niezły skurwiel, każe szybko decydować się na specjalizację - powiedziała Marci
- Jak będzie, tak będzie. Najważniejsze że jesteśmy tu razem!
- Oooo! Jaka kochana! Może sobie w końcu kogoś znajdziesz, zawsze mówiłaś, że pierwszy raz na poważnie zwiążesz się z kimś dopiero w Londynie
- Marcelina, teraz mamy się skupić na przyszłości, nawyżej zostanę starą psycholożką z milionem kotów na głowie i fioletową trwałą, naprawdę wolę to niż spędzenie starości w zapleśniałym Szczecinie sprzedając do 60 roku życia fast foody, jak co niektórzy
Moja przyjaciółka zachichotała na zasugerowane wspomnienie naszego dawnego znajomego. Weszłyśmy do domu. Tak, dom to definitywnie odpowiednie słowo. Mieszkanie na osiedlu typowo angielskich, białych szeregowców. Do dyspozycji miałyśmy jedno, wyższe piętro. To było moje miejsce. Wszystko urządzone dokładnie tak jak zaplanowałyśmy wcześniej. Minimalizm z domieszką retro, łazienka z wielką wanną i pięknie ozdobionym lustrem. Tak jak to sobie wymarzyłam. Wzięłyśmy się za rozpakowywanie. Nie było tego wiele, wzięłyśmy mało ubrań, planowałyśmy nadrobić braki na Oxford Street. Flakony z markowymi perfumami pięknie komponowały się na naszej toaletce i w łazience. Zaczęłyśmy ogarniać się po podróży. Świeże i świetnie ubrane wyszłyśmy z domu. It's time to celebrate..!

- To co, pare kolejek kamikadze? - zaproponowałam Marcelinie.
- Eliza, jeżeli Tomek się dowie...
- O jezu, nie dowie się! - powiedziałam i pobiegłam do baru po turkusowy trunek bogów. Poszłyśmy do pubu niedaleko Oxford Street, pierwszy w którym nie było napalonych kiboli, właściwie nie było tam nikogo oprócz samotnego mężczyzny po 50 sączącego whiskey. Może rzuciła go żona. A może był uzależniony i zaprzepaścił całe swoje życie w alkoholu? Normalnie pewnie chwilę bym się nad tym zastanowiła, teraz miałam to w dupie. Po WIELU shotach wpadłyśmy na tragiczny pomysł dzwonienia po starych znajomych. Raz zamiast zadzwonić do Marty wybrałam pozycję "Mama". Musiałam opanowanym głosem mówić jak wspaniale zwiedzało się British Museum. Gdyby wiedziała że zamiast zarejestrować się na uczelni chlejemy w jakimś syfiastym barze zaraz wróciłabym do Polski. Zaczęłyśmy palić papierosa po papierosie, w mgnieniu oka cały lokal był zadymiony do granic możliwości. Nawet nie zauważyłyśmy, że ktoś usiadł naprzeciwko nas. W pewnym momencie zadzwonił telefon Marceliny. Wybuchłyśmy śmiechem będąc pewne, że to któryś z naszych szczecińskich znajomych, do których wydzwaniałyśmy.
- Matko boska...
- Co jest? - zapytałam
- To Tomek
- O cholera, ahahahah, idź odbierz i staraj się nie plątać słów
Marcelina odeszła na chwilę od stolika. W tym momencie dostrzegłam dwie męskie sylwetki naprzeciwko naszego miejsca. Nie zwróciłam na to większej uwagi, paliłam dalej. Po chwili wróciła przyjaciółka, ledwo stojąc na nogach.
- On czeka na mnie w domu
- Hahaha Marci proszę Cię, chyba nie jesteś aż tak pijana żeby nie pamiętać, że zostawiłaś chłopaka w Polsce
- Przyleciał na weekend, czeka przed naszym mieszkaniem
- Shit, dostanę ochrzan od Tomaszka że znów Cię upijam
- W tym momencie to mój najmniejszy problem! Mam nadzieję że lata praktyki udawania trzeźwej przed rodzicami poskutkują. Zwijasz ze mną?
- Zostanę jeszcze trochę, nie będę przeszkadzać Tobie i Tomaszkowi w igraszkach!
- Ha ha, ależ Ty zabawna! Tylko nie siedź za długo i odbieraj telefon!
- Dobrze mamo - pożegnałyśmy się.
Okej, zostałam sama. W sumie to dobrze, kłębiło mi się w głowie mnóstwo myśli, mnóstwo osób i wspomnień. Myślałam, że wraz z wyjazdem zostawię wszystko za sobą i dotychczasowe życie oddzielę grubą linią, Nic z tego. Zamówiłam kolejną kolejkę.

- Taka dziewczyna nie powinna chyba tyle pić - zobaczyłam obok siebie uśmiechniętego chłopaka z brązowymi, gęstymi loczkami i zielonymi oczami. "Niemożliwe.." pomyślałam. Byłam pewna że mam jakieś halucynacje przez alkohol. Patrzyłam się na niego wybałuszonymi ślepiami.
- Jestem Harry! - "tak, doskonale o tym wiem" pomyślałam. Parę lat temu, razem z Marceliną miałyśmy obsesje na punkcie zespołu One Direction. Szczególną słabość miałam do Harrego. Wyrosłyśmy z tego, nawet zapomniałam o ich istnieniu.
- i co z tego? - odpowiedziałam. Harry zastanawiał się czy to była odpowiedź na jego pierwszą czy drugą wypowiedź, był jednak wyraźnie zaintrygowany. Na przełamanie lodów poczęstowałam go marlboro.
- Dziękuję, nie palę - uśmiechnął się ciepło. Nogi miałam jak z waty, czułam się jak ta 15-letnia gówniara która oglądała wszystkie wywiady z jego udziałem. Sama wyjęłam peta i odpaliłam.
- Skąd jesteś? Słyszałem że nie mówisz po angielsku
- Z Polski, kraju postkomunistycznego w środkowej Europie. Tłumaczę, bo wiele osób nie ma zielonego pojęcia o istnieniu takiego państwa.
- Ah, tak. Faktycznie, masz słowiańską urodę. Mam w Polsce wiele fa...to znaczy, znajomych - poprawił się zielonooki szatyn.
Byłam za bardzo pijana żeby udawać tajemniczą dziewczynę z zadupia, która nie wiedziała co się kroi.
- Proszę Cię, doskonale wiem kim jesteś.
- Za to ja nie wiem, kim Ty jesteś. Opowiedz mi coś - patrzył mi się w oczy.
Zamówiliśmy sobie po kolejce, potem po kolejnej. Ja opowiedziałam mu o praktycznie całe moje życie, on mi o urokach i wadach sławy, utracie prywatności i przypadkach sprzedaży duszy mediom lub co się działo, kiedy się temu sprzeciwiano.
- Łał. Jesteś jedyną osobą która zna mnie jako Harrego Styles'a z One Direction, a jestem i czuję się przy Tobie jak zwykły Harry, niesamowite.
Nagle podszedł do nas jakiś chłopak. Istotnie, tak pochłonęła mnie rozmowa, że zapomniałam, że do pubu przyszedł z kompanem.
- Państwo wybaczą, że państwu przerywam, ale może lepiej zostawię państwa samych. Przy okazji, Louis jestem - wyciągnął do mnie rękę.
- Eliza - przedstawiłam się.
- Miło mi Elizo, że nie prosisz mnie o zdjęcie, autograf albo powiedzenie "Pozdrawiam Krystynę" do kamery. Uważaj, Harry szaleje z językiem w czasie całowania.
Oboje z Louisem zaczęliśmy się śmiać. Styles wysłał mu piorunujące spojrzenie.
- To ja już lepiej sobie pójdę..Miłej zabawy! - Louis podniósł rękę w geście pożegnania po czym opuścił lokal. Niesamowicie kręciło mi się w głowie, żadne z nas do końca nie ogarniało. Momentami widziałam tylko przebłyski męskich dłoni trzymających drinka z lodem, czułam czyiś oddech na szyi.


___________________________________________________________________

Tak właśnie zakończyłam pierwszą notkę na blogu! Spodziewajcie się kolejnej bardzo niedługo, mam wenę!       Jak widzicie, to opowiadanie różni się nieco od wszystkich innych, jest ewenementem ale myślę, że to akurat   jego atut. Mam nadzieję że się spodobało, buziaki directionerki <3

2 komentarze: