środa, 29 lutego 2012

2. Kac London

Poczułam ciepłe promienie słońca na policzku. Przeciągnęłam się. Czułam zapach świeżej pościeli i męskich perfum. Hola hola! Męskich perfum!? W tym momencie oprzytomniałam. Wstałam gwałtownie ale z delikatnym wyczuciem, żeby nie obudzić osoby leżącej obok. Pamiętałam tylko pojedyncze urywki z poprzedniej nocy. Harry jeszcze spał. Światło słoneczne odbijało się od jego włosów, ciała i nieskazitelnie białej pościeli, przez co Styles wydawał się wręcz promieniować. Przyglądałam się temu sielankowemu widokowi przez dłuższą chwilę. Sięgnęłam do torby. OK, portfel jest, telefon jest. Cholera, telefon. 37 połączeń nieodebranych od Marceliny. Jestem już trupem. Pospiesznie się ubrałam i wyszłam z domu. Oh great, którędy teraz iść? Zadzwoniłam po taksówkę. Czekając na krawężniku zapaliłam papierosa. 

Weszłam do domu ze Starbucksowym White Caffe Mocca i Caramel Macchiato na zgodę. Przy drzwiach dorwała mnie Marcelina.
- Czyś Ty oszalała!? Chciałam już dzwonić do Twojej matki! Po co Ci w ogóle ten telefon?
- Spałam z Harrym Stylem - powiedziałam beznamiętnie.
- Nie obchodzi mnie c...pardon?
- Spałam ze Styles'em
- Ha ha, zabawne. A teraz powiedz mi co naprawdę się stało ostatniej nocy, nie mogłam spać ze stresu.
Wzięłam Marceline za rękę i usiadłyśmy na tarasie przy Mocce, Macchiato i jak zwykle, papierosach.
Opowiedziałam jej wszystko z poprzedniego wieczora. Bynajmniej to, co pamiętałam.
- Nie wierzę. Nie wierzę. No way, stara. I co teraz? - zapytała się mnie Marcelina z rozdziawioną paszczą.
- Nie wiem. Nie wymieniliśmy się numerami, nic. Z resztą po co, było fajnie, chyba, i po wszystkim. Będę miała co wspominać!
- Głupia jesteś. Nie możesz zmarnować szansy, skoro już się spotkaliście i coś zaiskrzyło.
- Kochanie, to życie. A w życiu nie ma miłości. No, może oprócz Ciebie i Tomasza. - wypuściłam z ust dym.
- Właśnie, jak tam z Tomeczkiem? - dopowiedziałam.
- Poszedł po zakupy na śniadanie, zaraz powinien być. Wyczuł ode mnie alkohol, ale nie nakrzyczał.
- Może niech jeszcze Cię wyprowadza na smyczy...

Weekend zleciał z błyskawiczną szybkością. Tomek wrócił do Polski. Nadszedł poniedziałek, pierwszy dzień na uczelni. Byłam podekscytowana i zdenerwowana. Tradycyjnie skoczyłam rano po kawy i paczkę papierosów. Stojąc w kasie czułam na sobie wzrok jakiejś dziewczynki. Niewzruszona poszłam dalej. Wróciłam, obudziłam Marcelinę, poszłam się malować i układać włosy. Gotowa dołączyłam do Marceliny na tarasie. Była cała blada, czytała gazetę ze swojego iPada. 
- Patrz... - wręczyła mi urządzenie.
Nagłówek "Nowa dziewczyna Harrego Styles'a?". Ciekawie. Patrzę niżej. Zdjęcie pijanej blondynki w krótkiej sukience przytulającej się z Harrym w środku Londynu, później zdjęcia robione już rano tej samej blondynki w wielkich okularach przeciwsłonecznych i palącej papierosa z podpisem "rankiem przed domem piosenkarza". To byłam ja.
- Absurd. Nie, no to żart. Powiedz, że zrobiłaś to na photoshopie, albo coś. Przecież zaraz będą tłumy dziennikarzy pod domem. My nawet nie jesteśmy parą! - zaczęłam panikować. Spaliłam jeszcze parenaście petów. Owinęłam się szalikiem, założyłam ciemne wayfarrery i wyszłyśmy z domu. Na moje nieszczęście, w autobusie każdy czytał dzisiejszą gazetę. Schowałyśmy się z Marceliną w najczarniejszym rogu. Wysiadłyśmy na Plumstead, 10 minut metrem i byłyśmy przed budynkiem UCL. Tutaj czułam się bezpieczna. Zdjęłam szalik, okulary. Szłam korytarzem trzymając mojego Maca. Zatrzymałam się, szczypnęłam Marcelę w rękę. Trzy lata temu w takiej sytuacji schowałabym się pod stół. W tym przypadku, szłam dalej, mając nadzieję, że mnie nie zauważy.
- Eliza..?
"Shit, I'm fucked" pomyślałam.
- Harry! - powiedziałam, niby zaskoczona. Chwila niezręczności. Dał mi całusa w policzek.
- Zayn, Liam - to Eliza i...? - spojrzał pytająco na Marci.
- Marcelina - uśmiechnęła się zalotnie i wyciągnęła rękę do każego po kolei. 
- Pozwolisz na słówko? - zwrócił się do mnie Harry.
Serce mi stanęło.
- Czemu uciekłaś tak wcześnie? Nie zostawiłaś wiadomości, numeru, nic? 
Zatkało mnie. Nie sądziłam że na to liczył.
- Marcelina wydzwaniała do mnie całą noc, chciałam jak najszybciej być w domu żeby się nie martwiła
- Zabawne, że dowiedzieliśmy się o sobie wszystkiego z wyjątkiem tego, że studiujemy na jednej uczelni..
Poczułam że moją twarz oblewa rumieniec. Wiele osób nam się przyglądało, patrzyłam tylko, czy nikt nie trzyma w dłoni aparatu albo komórki. 
- Widziałaś dzisiejszą gazetę, wchodziłaś na portale plotkarskie? - kontynuował
- Tak...
- Przepraszam Cię za to. Trochę mnie wczoraj poniosło. 
Słuchałam jego głosu i odlatywałam. Totalnie traciłam nad sobą kontrolę, patrzyłam tylko na jego oczy. 

_________________________________________________________

Rozdział ani jakiś wciągający, ani długi, ale ładnie wprowadza do dalszych wątków. Kolejna część już niedługo!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz